Kłopoty z prądem rozwiązane

Pisałem nieco ponad tydzień temu o tym, jak na działce zabrakło nam prądu w kamperze. Dziś problem udało się rozwiązać.

Zasugerowane przez Tomka rozwiązanie polegające na przełożeniu całej instalacji elektrycznej z wiśniowego multivana było tym, co zamierzaliśmy zrobić. Ale przed ruszeniem z pracą napisałem wątek na forum T3, co by się dowiedzieć, czy dużo będzie z tym roboty i na co powinienem zwrócić uwagę. Przy okazji dowiedziałem się, że pewnie padł przekaźnik od świec żarowych. O tym samym myślałem tydzień temu.

Zanim przystąpiliśmy do roboty, miałem już w głowie prawdopodobną przyczynę awarii. Zepsuł się przekaźnik, przez co włączał cały czas świece. Zużycie prądu mocno wzrosło i spalił się regulator napięcia na alternatorze. Ostatecznie akumulator padł, bo nie dość, że prąd z niego ciągnęły świece, to jeszcze alternator go nie ładował.

O 9. rano przyjechał po mnie Tomek z lawetą. Wciągnęliśmy na parkingu busa na lawetę i ruszyliśmy do Tomka. Na miejscu po zrzuceniu samochodu z lawety, wygrzebaliśmy z wiśniowego multivana przekaźnik świec żarowych i wsadziliśmy go do kampera. Z kampera wyjęliśmy akumulator i podmieniliśmy na ten z Tomkowego syncro. Po kilku minutach walki udało się silnik uruchomić. Walczyliśmy, bo przekręcanie kluczyka nie dawało żadnej reakcji na rozruszniku poza cichym „kliknięciem”. Co się okazało po jakimś czasie, po prostu przewód masowy nie jest dobrze podłączony w samochodzie i przez to były kłopoty z rozrusznikiem. Jego poruszenie (i poprawa kontaktu z budą) spowodowały, że rozrusznik bez problemu zapalił silnik.

Skoro tak, sprawdziliśmy ładowanie alternatora. Po dodawaniu gazu napięcie na akumulatorze rosło bardzo nieznacznie. Bardzo nieznacznie! O poziom rzędu 0,01V… Czyli można było spokojnie założyć, że alternator jest do wywalenia.

Tomek zadzwonił do sklepu, w którym zawsze kupuje tego typu elementy. Poprosiłem go, żeby spytał o alternator o napięciu 90A (oryginalnie miałem 65A), bo taki znalazłem na Allegro i taki chciałem mieć — więcej prądu mieć nie zaszkodzi. Okazało się, że taki mają na półce i trzeba tylko po niego pojechać. Za alternator zapłaciłem 297 PLN.

Po powrocie do samochodu okazało się, że ten alternator jednak nie jest do końca kompatybilny. Jeden z punktów podparcia nie bardzo pasował, co akurat dałoby się skorygować przy pomocy łomu i młotka. Gorzej, że głowica do założenia paska klinowego nie wypadała w płaszczyźnie pozostałych kół pasowych. Pomysł: odkręcić głowicę od starego alternatora, przykręcić do nowego. Szczęśliwie nie udało się odkręcić tej pierwszej.

Szczęśliwie, bo zaraz Tomek zadzwonił do sklepu i okazało się, że mają i właściwy alternator 65A — pojechaliśmy, wymieniliśmy (z dopłatą 3 PLN), przywieźliśmy. Ten już pasował idealnie (tym razem wzięliśmy wymontowany, stary alternator, dla porównania). Założyłem, podłączyłem, uruchomiłem samochód z mojego akumulatora (przez czas roboty ładował się na prostowniku). Ładowanie działało, więc pojechałem do domu, ucieszony, że tak łatwo udało się problem rozwiązać.

Pozostaw komentarz

Pamiętaj tylko proszę o polityce komentarzy!

XHTML - możesz użyć tagów:<a href="" title=""> <abbr title=""> <acronym title=""> <b> <blockquote cite=""> <cite> <code> <del datetime=""> <em> <i> <q cite=""> <s> <strike> <strong>